Dworzec Historii dla zwiedzających ul. Daszyńskiego 2 Bogatynia 59-920

tel: 510 275 707 bractwo-bogatynia@gazeta.pl

baner góra

Wizyta w Groschönau 15.11.2019.

           Groschönau – to mała gmina kawałek za Zittau.  W gminie mieszka niecałe siedem tysięcy mieszkańców. Zostaliśmy zaproszeni na spotkanie „głównie” niemiecko-czeskie”, którego członkowie troszczą się o historię swoich miejscowości. Obie organizacje reprezentują swoje lokalne muzea.  Nie żadne pseudo izby regionalne, a muzea z prawdziwego zdarzenia. Jacyś lokalni bogatyńscy durnie mają  za złe, że nasza historia w dużej mierze zahacza o dokonania niemieckie. Tym głupcom przypomnę, że od zakończenia wojny do dziś trwa systematyczna walka z historią Bogatyni sprzed 1945 roku. Jeszcze kilka lat temu z tej historii zostało  jedenaście mostów i kominów świadczących o bogatyńskim przemyśle również w czasach PRLu. Niestety długo to nie trwało.  W niejasnych okolicznościach padła bogatyńska winiarnia czyli Bogatyńskie Piwnice Win Importowanych. Gdzieś tam daleko w Polsce zdecydowano, że ten zakład należy zlikwidować. Znalazł się nowy właściciel  który zlikwidował „winiarnię” odbyło się to w ten sposób, że któregoś dnia zjawiła się kolumna ciężarówek na  które załadowano cały specjalistyczny sprzęt stanowiący wyposażenie tejże winiarni. Kolumna po załadunku odjechała, a Bogatynia została ze zdewastowanymi i rozkradzionymi wnętrzami.  Usuwanie ruin trwało sporo lat.  Podobnie poradzono sobie ze sztandarowym przemysłem bogatyńskim. Postanowiono zlikwidować szeroko rozumianą bogatyńską bawełnę. Jakoś tak dziwnie się złożyło, że najpierw naszą bawełniankę wyposażono w najnowocześniejszy sprzęt tkalniczy, a krótko po tym bawełnianka zaczęła znikać. To znaczy głównie zniknęły nowiuśkie maszyny sprowadzone ponoć z jakiegoś bardzo odległego kraju. Ostatni fragment zniszczonej bawełnianki runął gdy jakiś „nowy” właściciel powyrywał żeliwne podpory hal na wszystkich piętrach zakładu i….. też znikł. Dlaczego o tym piszę? A no dla tego, że uczyć się należy od lepszych a nie od głupszych. W tymże Großschönau był w czasach NRD zakład produkujący do 1961 roku samochody ciężarowe, osławione aż do bólu zębów Robury. Dziś roburów już nie produkują, ale na kilku piętrach fabryki zajmując wielkie pomieszczenia stoją różnego rodzaju pieczołowicie odrestaurowane maszyny. Na innej sali stoją na specjalnych stelażach silniki samochodów budowanych przed laty w Großschönau.  Piętro wyżej jest wielki zbiór  rowerów pamietających czasy gdy rower był najnowszym wynalazkiem. Kolejna sala to wystawa motorów czy jak kto woli motocykli. Są niemieckie, czechosłowackie ale jest też kilka egzemplarzy węgierskich „Pannonii”. A wszystkie pieczołowicie odrestaurowane. Czego nie ma? Oczywiście ani jednego polskiego motocykla. Żadnego „junaka” „SHL-ki” czy „WFM” . Ale czemu się dziwić. Historia Bogatyni została przecież wymazana z pamięci i zniszczona polskimi rękami. A dziś możemy się „poszczycić” jedynie peerolowskim budownictwem.  Lidlem, Tesco i Biedronkami. Udowodniliśmy, że  w niczym nie jesteśmy lepsi od tych, którzy tuż po wojnie rozkradali całą Polskę.

Ot i to wszystko.

…a jednak nie wszystko.

Ktoś na czyjeś polecenie dopiero co skończył rozbierać pergolę na obrzeżu parku Preibischa. Obiekt jeszcze przedwojenny.
Kto zgarnął pieniądze za zdewastowanie ogrodowej budowli liczącej prawie sto lat?

[BZB]

Po raz ósmy „Na wspólnych drogach”

…i znów niebywale udane spotkanie. Co ciekawe tym razem przyjechało więcej sąsiadów zza Nysy niż rok temu. Skąd Oni wiedzieli, że będzie to spotkanie z niesłychanie przyjacielską atmosferą? My byliśmy pełni obaw. Na szczęście niepotrzebnie. Spotkanie zaczyna się, co stało się już tradycją, nabożeństwem ekumenicznym prowadzonym przez księdza ewangelickiego Cezarego Królewicza i proboszcza parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła,  księdza Ryszarda Trzósło. Obaj kapłani z wielką godnością prowadzili celebrę, którą zakończyło podzielenie się uczestników nabożeństwa pobłogosławionym chlebem.

Następną częścią spotkania jest wizyta w Dworcu Historii, gdzie wszystkich powitała pani Monika Oleksak –Z-ca burmistrza ds. Polityki Regionalnej. Goście po obejrzeniu z zaciekawieniem  zgromadzonych w kilku salach wystawienniczych zabytków, przeszli  do restauracji, gdzie pod wiatą pan Stanisław Arsan wraz ze swoimi pracownikami przygotował przyjęcie. Jakość dań przednia, zarówno bigos jak i duszone na specjalny, arsanowy sposób mięso w grzybach i warzywach. Były też kiełbaski z rusztu i takaż kaszanka. Spotkanie uświetnił Krzysztof Wermiński, który grał kompozycje sprzed wielu lat odnalezione przypadkiem na jednym ze strychów bogatyńskich. Transkrypcja organowa wniosła do tej muzyki świeży oddech i pozwoliła słuchaczom stwierdzić, że przed wielu, wielu laty ktoś napisał całkiem zgrabne kompozycje.

Oczywiście spotkanie pełne jest wspomnień. Zarówno tych, którzy trafili tutaj w 1945 roku, jak i wcześniejszych mieszkańców. Tutaj czyli do Rychwałdu, bo nasze miasto nazwę Bogatynia otrzymało dopiero w 1947 roku. Mówią więc ludzie, którzy do Rychwałdu trafili prosto z robót w III Rzeszy, jak i ci którzy do Rychwałdu przyjechali z rozmysłem, szukając swego nowego miejsca w wolnej Polsce. Wspominają również mieszkańcy Reichenau. Mówią gdzie pracowali, gdzie mieszkali i jak żyli w naszym mieście do 1945 roku.

Spotkanie mogłoby trwać jeszcze długo, ale zbliża się koniec czasu jaki został przewidziany przez organizatora. Jeszcze serdeczne uściski. Obietnice, że spotkamy się znów za rok i pozostaje nam jedynie pomachać rękami za odjeżdżającymi. Pamiętając, że ósme już spotkanie było możliwe, tak samo jak i wszystkie wcześniejsze dzięki wsparciu Urzędu Miasta i Gminy Bogatynia a głównie dzięki Pani Iwonie Czajkowskiej Naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich  i Współpracy Transgranicznej

                                                         Bractwo Ziemi Bogatyńskiej /WK/


Bractwo Ziemi Bogatyńskiej /WK/

BRACTWO ZIEMI BOGATYŃSKIEJ I BOGATYŃSKI CMENTARZ EWANGELICKI

Od kilku lat w cieplejszej porze roku spotykamy się podczas kilku „ciepłych” sobót na bogatyńskim cmentarzu ewangelickim. Staramy się wtedy porządkować tą, niestety prawie zapomnianą nekropolię. Piszę prawie, bo przecież są na cmentarzu groby powojenne, zaś w kaplicy ewangelickiej odbywają się po dziś dzień nabożeństwa. Bractwo na porządkach pojawia się w sporej grupie. Pomagają zaprzyjaźnieni mieszkańcy zza Nysy. Sprzęt w znacznej części zapewnił Piotr Palm, który przywiózł także napoje chłodzące oraz, mówiąc górnolotnie, strawę. Pojawił się również burmistrz Dominik Matelski, który obiecał wsparcie naszych prac przy następnym sprzątaniu specjalistycznym sprzętem. Trzeba przyznać, że zrobiliśmy sporo. Przetrzebiliśmy chaszcze , które wyrosły w najstarszej części cmentarza. Oczyściliśmy sporo grobów w czym celowała pani Diana Turbak.
Smutnym jest fakt, że mimo informacji o naszych działaniach zarówno w bogatyńskiej telewizji jak i radiu odzew mieszkańców był…..Przepraszam. Wcale go nie było. Fakt tym smutniejszy, że jak już pisałem na tablicach nagrobnych grobów są nazwiska tych, którzy na tym cmentarzu spoczęli wiele lat po II WŚ. Następne sprzątanie już wkrótce. O dokładnym terminie powiadomimy licząc tym razem na obudzenie sumień mieszkańców Bogatyni.

Wojciech Kulawski (BZB – 03.09.2016)
zdjęcia Franciszek Romaniak i Wojciech Kulawski

WIELKIE SPRZĄTANIE

W sobotę 3 września 2016 roku od godziny 13.00 zaczyna się wielkie sprzątanie bogatyńskiego cmentarza ewangelickiego. Do prac przyjeżdżają mieszkańcy Zittau i okolic po tamtej stronie rzeki. Liczymy również na bogatyńskich ewangelików. Swą obecność zapowiedzieli niespotykani
uczestnicy.
Okaż swoją wrażliwość.
Okaż swój szacunek dla zmarłych.
Przyjdź!
Pomóż!!
Czekamy!!

MY W CHRASTAVIE

25 sierpnia 2016 roku zostaliśmy zaproszeni do obejrzenia nowej wystawy w chrastawskim muzeum. Przyjeżdżamy punktualnie i dzięki temu mamy czas na kufelek piwa. Zimne i dobre. W między czasie doszła reszta Czechów, więc  idziemy do muzeum.  Nowa wystawa to czasy Franciszka Józefa I. Zasłynął wprowadzeniem  Konstytucji Marcowej, która wyraźnie określała  jakie terytoria tworzą  Cesarstwo Austrii.   Udział w I wojnie światowej po stronie Niemiec, Bułgarii i Turcji, oraz poniesione klęski w wojnie z Serbią (1914) i Rosją (1914-1915, 1916)  spowodowały  całkowite podporządkowanie austriackiej  polityki  Niemcom. O klęsce imperium zadecydowała ostateczna porażka Niemiec na froncie zachodnim (1918) oraz ruchy rewolucyjne i narodowościowe wewnątrz państwa, zakończone utworzeniem niepodległej Czechosłowacji (z ziem Czech, Moraw, Śląska Czeskiego i Słowacji), Polski (w skład której weszła Galicja) oraz Jugosławii (obejmującej m.in. Chorwację i Słowenię), a także rozszerzenie terytorium Rumunii o należące do monarchii Siedmiogród i Bukowinę. W wyniku traktatu z Saint-Germain-en-Laye (1919) zadecydowano o utworzeniu niepodległej Austrii, okrojonej do obecnego obszaru. Rok wcześniej ostatni cesarz Karol I zrzekł się udziału w rządach (bez formalnej abdykacji) i proklamowano republikę.

Wracając do wystawy. W gablotach pysznią się cesarskie odznaczenia bogato szamerowane złotem i drogimi kamieniami. Całość „umajona” podobiznami  cesarza.  Jest cesarz srogi, cesarz dobrotliwy, cesarz w mundurze i bez munduru. W kolejnej, skromne odznaczenia wojenne z czasów ostatniej wojny Austro-Węgier czyli z lat 1914 – 1918. Są również dokumenty i świadectwa obrazujące codzienne życie poddanych. Certyfikaty czeladnicze, dyplomu ukończenia szkół i różnych kursów. Parę gablot dalej jest historia rodziny pana Vydry. Zaczyna się również w czasach cesarskich, przechodząc w swoich eksponowanych zbiorach do reprodukcji dokumentu z nagłówkiem: Ceskoslovenska Socialistycka  Republika. I  tytułem „Vysvedceni” wystawionym na nazwisko Ivan Vydra. Zostawiamy swój ślad bytności w księdze pamiątkowej i idziemy za Janą jak za panią matką, do restauracji, na skromny poczęstunek. Swoją bytność u chrastawskich historyków kończymy zaproszeniem do Bogatyni na spotkania organizowane przez Bractwo Ziemi Bogatyńskiej.

Młynna sobota Bractwa

20 sierpnia 2016 roku kolejny raz składamy wizytę w Waltersdorfie. Ten wyjazd to obecność na obchodach sześćdziesiątej rocznicy utworzenia Volkskunde- und Mühlenmuseum Waltersdorf.  Zabieramy ciasta domowej produkcji. Dźwigamy również pokaźnych rozmiarów wiązankę kwiatów. Waltersdorf to urokliwa miejscowość w odległości raptem 40 kilometrów od Bogatyni. Warto pojechać. Trafiamy na pokaz tkania na ręcznej, bardzo historycznej maszynie tkackiej. Tkaczka pracując opowiada, a nasz tłumacz przytłoczony masą specjalistycznych nazw, wycofuje się na z góry upatrzoną pozycję. Na szczęście jest z nami Grzegorz Kubiak, spec nad spece w tej tkackiej profesji. W efekcie tkaczka tka, a Grzegorz opowiada co się dzieje i jak nazywają się poszczególne elementy maszyny.

O reszcie eksponatów nie będę się rozpisywał. Lepiej pojechać i „naocznie” zobaczyć.

Przed nami druga część Święta. Spotkanie, bo trudno nazwać to mszą, w kościele ewangelickim. Para Niemców opowiada historię muzeum, czego się zresztą głównie domyślamy z powtarzanego co chwila słowa „muzeum”. Nasz nadworny fotograf Franciszek Romaniak wskrobał się na piętrową część kościoła i fotografuje z wysokości. Jak przystało na uroczystość w kościele, po wystąpieniach zaczyna się kolejka z różnego rodzaju czołobitnościami. Wreszcie i ta hołdownicza część dobiega końca.

I tu następuje, chyba główna, różnica między dwoma rodzajami wiary. Uczestnicy kościelnego spotkania otrzymują po lampce szampana i spełnianą toast za następne 60 lat muzeum. Wychodzimy.

Tuż obok jest budynek z ośrodkiem kultury, kawiarnią oraz salą do spotkań i różnych prezentacji kulturalnych. Każdy z uczestników tego święta zostaje uhonorowany szklanką kawy oraz ciastem. Trzeba przyznać, że wypieki są godne tak wielkiej uroczystości, choć smak większości z nich poznaliśmy już nieraz w bogatyńskiej siedzibie Bractwa.

Pada wreszcie sygnał do rozstania. Jeszcze tylko ostatnie sztachy zatwardziałych palaczy obu płci

i…. wio do domu.

 

Pełna integracja

Drugi dzień lipca. Wieczorem będzie mecz Niemcy – Włochy, a my, Bractwo Ziemi Bogatyńskiej, przed godziną piętnastą rozpoczynamy spotkanie integracyjne . To marzenie na Marzeniu. Czyli integracja w ogródkach działkowych „Marzenie”. Trzeba przyznać, że miejsce jest jedną wielką zachętą do takich spotkań. Ekipa zarządzająca tymi działkami to grono profesjonalistów. Bardzo profesjonalnie przygotowany plac spotkań. Stoły pod zadaszeniem. Porządny sprzęt nagłaśniający. Bractwo też musiało stanąć na wysokości zadań. Grilowany boczek, dobrze przyprawiona karkówka, a dodatkiem jest jeszcze kaszanka ubrana w paprykę z cebulką i owinięta –czyżby przez świstaka – w sreberko. Dopełnieniem jest pieczona na ogniu kiełbasa. Na stołach stoją również softy do popicia. Jest wraz z najbliższymi burmistrz Dominik Matelski. Dopisali goście, zarówno Ci zza Guślarza jak i Ci zza Nysy. Spotkanie nabiera rumieńców. Spore zainteresowanie wzbudza gruby jak pismo święte rocznik 1930-1931 obejmujący wszystkie ówczesne miejscowości z tego regionu. Księga wraz z właścicielem krąży wśród uczestników otwierając się na coraz to innej stronie. Spotkanie bardzo ciekawe. Zaczynają się tańce. Muzyka swoimi rytmami zachęca do mniej lub bardziej udanych podrygów. Co ciekawe zaczynający kropić deszcz nie zniechęca tańczących. Między „integrantami” kręci się niezmordowany Franek uwieczniający to spotkanie zdjęciami. Tak mija czas. Zbierają się do odjazdu Czesi, a krótko po nich do swoich aut wsiadają niemieccy przyjaciele. Ale nie oznacza to wcale końca spotkania choć niecierpliwi uznawszy, że mają dość spotkania chyłkiem je opuszczają. Zostają najwytrwalsi, ale i ci też wraz z nadchodzącym zmierzchem dochodzą do wniosku, że czas na zakończenie. Gremialne sprzątanie i rozejście się do domów. Niech żałują ci z BZB, którym nie chciało się z różnych powodów pokazać na spotkaniu.

 

Doroczne spotkanie plenerowe

23 kwietnia tegoż roku czyli 2016    Guślarz, Výhledy albo jak kto woli Gückelberg. Międzynarodowe spotkanie zaplanowane przez stronę czeską. Szefem –  organizatorem jest Miro Balcar – główna postać miejscowości  Horní Vítkov na terenie której jest wzniesienie o tych różnojęzycznych nazwach. Do miejsca spotkania pierwsi członkowie Bractwa Ziemi Bogatyńskiej docierają jeszcze przed godziną 9 rano. Pomagamy rozstawić stoły i ławy. Tuż za naszym stanowiskiem mocujemy duży znak naszego bractwa i flagę Bogatyni. Na stole pojawiają się smakołyki przygotowane w kuchni
pana Stanisława Arsana. Bigos, żeberka i pieczona kiełbasa. W chwilę później Przyjeżdża Koło Gospodyń z Jasnej Góry. Ciut dalej jest stoisko czeskie. Różne napoje oraz piwo, tuż obok skrzynek z piwem na drzewie wisi prześmieszna postać człowieczka, któremu jak do skarbonki, w szczelinę na piersiach  należy wrzucić opłatę za piwo. Lecą tam korony, euro  i nasze  złotówki. Schodzi się coraz więcej uczestników spotkania, słychać  język niemiecki, polski i oczywiście czeski. Są bogatyńscy członkowie Bog-Turu, Jest spora grupa z zespołu pieszych wycieczek. Przyjeżdża starosta  Chrastavy Ing. Michael Canov w chwilę później jest także  Martin Půta  Hejtman Kraju Libereckiego  . Najważniejsze. Pogoda cały czas dopisuje, choć het daleko zaczynają się gromadzić trochę ciemniejsze chmury. Na szczęście na Guślarzu spotkanie trwa. Zaczynają się tańce. Cały czas trwają na posterunku jasnogórskie gospodynie. Zupełnie jakby przywiozły z sobą samoodnawiające się zapasy jadła. Cóż tak widocznie działa legenda Guślarza, na którym to ponoć przed wielu, wielu laty spotykały się wiedźmy, czarownice i strzygi. Najważniejsze, że trójjęzyczne spotkanie nie zamyka się  w grupach narodowych. Mieszają się Czesi z Niemcami, a Polacy z Czechami i Niemcami.  Już odjechał Hejtman z Liberca i wojewoda z Chrastavy. Zabawa się rozkręca w dalszym ciągu w czym niewątpliwie ma swój udział doskonałe czeskie piwo i co tu ukrywać dyskretnie rozlewana od czasu do czasu polska i niemiecka wódka. Niestety wspaniały nastrój spotkania  zaczynają skutecznie gasić pierwsze krople deszczu. Tak więc mimo wielkiej ochoty na dalszą zabawę, aura skutecznie stłumiła międzynarodowe chęci i takiż humor.

Żegnajcie Vyhledy!

Do zobaczenia za rok.

 

 

Chrastava

Dnia 08.04.2016 roku na zaproszenie Bractwa Ziemi Bogatyńskiej przybyła zaprzyjaźniona grupa czeskich historyków z Chrastavy. Na integracyjnym spotkaniu odbyła się wymiana planów pracy oraz poglądów na temat działalności naszych stowarzyszeń. Czeska grupa została również zaproszona do wzięcia udziału w uroczystym święcie Otwartego Domu Przysłupowego, który odbędzie się 29 maja 2016 roku.  Na zakończenie owocnych obrad członek BZB Pan Stanisław Arsan zaprosił obie grupy do swojego lokalu na bardzo smaczny poczęstunek.

                                                                                                                                                  BZB