23 kwietnia tegoż roku czyli 2016 Guślarz, Výhledy albo jak kto woli Gückelberg. Międzynarodowe spotkanie zaplanowane przez stronę czeską. Szefem – organizatorem jest Miro Balcar – główna postać miejscowości Horní Vítkov na terenie której jest wzniesienie o tych różnojęzycznych nazwach. Do miejsca spotkania pierwsi członkowie Bractwa Ziemi Bogatyńskiej docierają jeszcze przed godziną 9 rano. Pomagamy rozstawić stoły i ławy. Tuż za naszym stanowiskiem mocujemy duży znak naszego bractwa i flagę Bogatyni. Na stole pojawiają się smakołyki przygotowane w kuchni
pana Stanisława Arsana. Bigos, żeberka i pieczona kiełbasa. W chwilę później Przyjeżdża Koło Gospodyń z Jasnej Góry. Ciut dalej jest stoisko czeskie. Różne napoje oraz piwo, tuż obok skrzynek z piwem na drzewie wisi prześmieszna postać człowieczka, któremu jak do skarbonki, w szczelinę na piersiach należy wrzucić opłatę za piwo. Lecą tam korony, euro i nasze złotówki. Schodzi się coraz więcej uczestników spotkania, słychać język niemiecki, polski i oczywiście czeski. Są bogatyńscy członkowie Bog-Turu, Jest spora grupa z zespołu pieszych wycieczek. Przyjeżdża starosta Chrastavy Ing. Michael Canov w chwilę później jest także Martin Půta Hejtman Kraju Libereckiego . Najważniejsze. Pogoda cały czas dopisuje, choć het daleko zaczynają się gromadzić trochę ciemniejsze chmury. Na szczęście na Guślarzu spotkanie trwa. Zaczynają się tańce. Cały czas trwają na posterunku jasnogórskie gospodynie. Zupełnie jakby przywiozły z sobą samoodnawiające się zapasy jadła. Cóż tak widocznie działa legenda Guślarza, na którym to ponoć przed wielu, wielu laty spotykały się wiedźmy, czarownice i strzygi. Najważniejsze, że trójjęzyczne spotkanie nie zamyka się w grupach narodowych. Mieszają się Czesi z Niemcami, a Polacy z Czechami i Niemcami. Już odjechał Hejtman z Liberca i wojewoda z Chrastavy. Zabawa się rozkręca w dalszym ciągu w czym niewątpliwie ma swój udział doskonałe czeskie piwo i co tu ukrywać dyskretnie rozlewana od czasu do czasu polska i niemiecka wódka. Niestety wspaniały nastrój spotkania zaczynają skutecznie gasić pierwsze krople deszczu. Tak więc mimo wielkiej ochoty na dalszą zabawę, aura skutecznie stłumiła międzynarodowe chęci i takiż humor.
Żegnajcie Vyhledy!
Do zobaczenia za rok.