Dworzec Historii dla zwiedzających ul. Daszyńskiego 2 Bogatynia 59-920

tel: 510 275 707 bractwo-bogatynia@gazeta.pl

Author:

Kolejowa Atena z sernikiem

Bractwo Ziemi Bogatyńskiej wysławszy swa forpocztę w kilku odcinkach do gazety „Bogatynia” poczuło się silne, zmotywowane i gotowe do konkretnych działań.

11 listopada 1884 roku, a więc 125 lat temu, o godzinie 530 z naszego dworca kolejowego ruszył pierwszy skład kolejki wąskotorowej do Zittau. Dziś po kolejce w Bogatyni pozostał most i budynek dworcowy przy ul Daszyńskiego. Kawałeczek peronu na dworcu PKS, dawny budynek stacyjny i bodaj gdzieś na Markocicach resztki torów. Niewiele, zważywszy, że ta kolejka sapała po naszych ulicach jeszcze wiele lat po zakończeniu II WŚ. Państwowe granice przecinające linię, skutecznie działanie ciuchci osłabiły. Wreszcie i kopalnia pożerając następne fragmenty bogatyńskiego krajobrazu któregoś razu zaczęła podżerać i torowisko. Tak się to skończyło.

W sobotę, 8 sierpnia br na zaproszenie Bractwa Ziemi Bogatyńskiej przyjechali do nas przedstawiciele Czech i Niemiec. Wśród gości czeskich był pan Zelenka, z frydlanckiego urzędu miejskiego, oraz pasjonaci z muzeum kolei w tym mieście. Byli, jak już pisałem goście z Niemiec wraz z reprezentantem muzeum Schmalspurbahn w Oybin. Po dokładnym wprowadzeniu Zbigniewa Szklarka rozpoczęła się międzynarodowa dysputa na temat 125 rocznicy i sposobu jej uczczenia. Nie mam zamiaru uchylać rąbka tajemnicy, bo pozbawię w ten sposób mieszkańców Bogatyni przemiłego zaskoczenia. Napiszę tylko, że powzięto szereg postanowień i pomysłów, aby to święto uczcić na miarę rocznicy.

Skąd ten sernik w tytule? Otóż po prostu leżał na talerzykach na stole i prosił się o zjadanie. Bezskutecznie. Większość uczestniczek i uczestników była tak zaabsorbowana tematem, że na ciasto nawet nie spojrzeli. A szkoda. Ciasto była tak smakowite jak i różne ciekawostki, zdjęcia i dokumenty pokazywane podczas pierwszego roboczego spotkania.

Następne już niedługo. W pierwszych dniach września u naszych niemieckich przyjaciół. Na to kolejne spotkanie każda grupa ma przygotować pomysły na ŚWIĘTO PIERWSZEJ SAKSOŃSKIEJ KOLEI WĄSKOTOROWEJ.

Bractwo Ziemi Bogatyńskiej

KIM BYŁ CARL AUGUST PREIBISCH

To dzięki niemu maleńka i nikomu nie znana wieś zaczęła zmienić się w prężny ośrodek przemysłowy. W tym roku mija 150 rocznica uruchomienia włókienniczych zakładów Preibischa. To był wielki kompleks produkcyjny usytuowany wzdłuż dzisiejszej ulicy Kościuszki, którego resztki to budynek GSu, dawny hotel „Izerski” i całość zabudowań ciągnących się wzdłuż ulicy i w jej głębi. Na terenie dzisiejszego parku od dzis noszącego jego imię, C.A. Preibisch założył palmiarnię, która przetrwała do lat powojennych, a w parku do dziś rośnie, posadzona jego rękami jedyna i unikalna sosna Jefrey’a. To dzięki Preibischowi została zbudowana pierwsza elektrownia, w murach której jest dzisiejszy budynek Bogatyńskiego Ośrodka Kultury. To dzięki inicjatywie Carla Augusta Preibischa centrum miejscowości miało oświetlenie uliczne zasilane z gazowni pracującej w jego zakładach. To on był pomysłodawcą i fundatorem hali sportowej z basenami przy dzisiejszej ulicy Sportowej. Pierwsze wodociągi. Pierwsza poczta saska. Osiedle pracownicze. Cegielnia. Szpital. Powstała Fundacja Preibischa, która miała swój wkład w zbudowaniu i uruchomieniu wąskotorowej kolei do Zittau. Praktycznie nie ma takiej dziedziny życia, na której nie zostawiłby śladu swej działalności Carl August Preibisch. Jesteśmy w Zjednoczonej Europie. Granice już nas nie dzielą. Łączy nas wspólna przyszłość i właśnie w imię tej przyszłości powinniśmy się skłonić przed dokonaniami Carla Augusta Preibischa. Zaś park noszący jego imię niech będzie skromnym podziękowaniem za to wszystko co uczynił, a także upamiętnieniem jego osoby.

O NAS

Jakby tu zacząć tak, żeby nie wyglądało to na chwalenie się, a było zwykłym opisaniem naszych działań i zamiarów. Nie wiem czy mi się uda, ale spróbuję:

Jako Bractwo Ziemi Bogatyńskiej zaczęliśmy działać w 2009 roku. Początkowo byliśmy grupą pasjonatów zauroczonych czasem przeszłym Bogatyni. Ale już w 2010 roku staliśmy się pełnoprawnym stowarzyszeniem ze statutem i wpisem do KRSu. Otrzymaliśmy także status Organizacji Pożytku Publicznego.

Wróćmy jeszcze do początku: Jak to się mówi wystartowaliśmy „z grubej rury” stając się autorami zmiany nazwy parku miejskiego. Od dawna tenże zieleniec nosił imię Gagarina. Na szczęście nazwa była nieformalna. Ot, przed laty ówczesna władza w ramach podlizywania się wielkiemu bratu wpadła na taki pomysł i stosowny napis wywiesiła. Teraz bogatyńscy radni podjęli stosowną uchwałę i park nosi imię wielkiego Bogatynianina, a właściwie twórcy miejscowości Carla Augusta Preibischa.

Naszym sztandarowym działaniem są coroczne spotkania ostatnich mieszkańców Reichenau i pierwszych Bogatynian. W ciągu minionych lat nawiązaliśmy bliskie i bardzo serdeczne stosunki z podobnymi grupami w Czechach i Niemczech. Były lata gorsze i lepsze. Wraz z całym miastem przeszliśmy powódź 2010. Wspólnie świętowaliśmy różne rocznice i organizowaliśmy przeróżne wystawy korzystając z uprzejmości Biblioteki i Bogatyńskiego Ośrodka Kultury.

Brakowało nam siedziby. Takiego własnego gniazda do którego chętnie się wraca i dba by to miejsce stawało się coraz ładniejsze. Właśnie! Teraz mamy swoją siedzibę obok Bogatyńskiego Muzeum Miejskiego nazwanego „Dworcem Historycznym”. Właśnie tym obiektem chcemy obudzić wśród mieszkańców dumę z bycia Bogatynianinem, rozbudzić lokalny patriotyzm. Staramy się przyczyniać do ratowania przed ostatecznym zniszczeniem tego co jeszcze pozostało. Wierzymy, że z pomocą innych pasjonatów przeszłości ocalimy dawną kulturę i pamięć o przodkach. Nie chcemy być obojętnymi na widok znikającej historii naszych okolic. Tak wyjątkowej starej zabudowy i tak bogatej w zdarzenia tutejszej historii.

Bractwo Ziemi Bogatyńskiej

Dla wszystkich czujących potrzebę wsparcia naszych działań, przypominamy numer konta bankowego, a dla chcących nas wesprzeć odpisem 1% numer KRS.

Łużycki Bank Spółdzielczy w Lubaniu oddział w Bogatyni

87 8392 0004 3910 6467 2000 0010

numer KRS: 0000353658.

Podwoje muzeum są otwarte dla zwiedzających zawsze w środę i sobotę od godziny 1600 do 1800. Grupy zorganizowane mogą po telefonicznym uzgodnieniu przyjść w innym terminie, dotyczy to głównie grup młodzieży pod opieką wychowawcy. Czujemy się także w obowiązku napisać, że wstęp jest bezpłatny, choć muzealna skarbonka czeka z utęsknieniem na drobne datki.

OTWORZYLIŚMY!!!

Ileż to starań, ileż to trudu. Ale wreszcie w przeddzień Karbonalii 2014 otworzona została wystawa w pomieszczeniach Bogatyńskiego Miejskiego Muzeum „Dworzec Historyczny”.

Radość niepomierna, choć trzeba ją dzielić na dwoje bo i w tworzonym muzeum i pierwsza w tej konfiguracji. Od dziś można zwiedzać dwie sale dokumentujące Bogatynię bardzo dawną i tą z pierwszych dni po zakończeniu II WŚ. Udokumentowane ślady osadników wojskowych z lat tuż powojennych, a także artefakty dziejów gospodarstwa domowego Łużyczan oraz ich następców.

Uroczystość otwarcia zaszczycili przedstawiciele Ratusza bogatyńskiego z burmistrzem Andrzejem Grzmielewiczem na czele. Jako pierwszy wygłosił kilka słów prezes Bractwa Ziemi Bogatyńskiej, który po chwili poprosił o wystąpienie Burmistrza. Ważna w tym wystąpieniu była deklaracja iż Ratusz będzie dalej wspierał i to wydatnie pomysł tworzenia muzeum miejskiego.

Przecięto wstęgę i drzwi do sal wystawienniczych zostały otwarte. Zainteresowanie, choć może to zabrzmieć dość górnolotnie było ogromne. Zebrani goście z wielką ciekawością oglądali wszystkie eksponaty. Znów wypada przypomnieć słowa obu otwierających ekspozycję. Obu, gdyż najważniejszym akcentem tych wystąpień była troska o jak najszybszą rozbudowę placówki oraz konieczność dopełnienia wszystkich formalności związanych z uzyskaniem pełnoprawnego statusu placówki muzealnej. Mamy zaś na to solenną obietnicę pomocy wyrażoną przez Burmistrza. Chce się więc powiedzieć: CZEKAMY NA CIĄG DALSZY.

Przy okazji informuję iż sale wystawiennicze są czynne od godziny 1600 do 1800 dwa razy w tygodniu w środę i w niedzielę. Dla grup zorganizowanych po wcześniejszym ustaleniu telefonicznym muzeum zostanie otwarte w innym uzgodnionym czasie.

BZB (Wojciech Kulawski)

Cmentarz ewangelicki a Bractwo Ziemi Bogatyńskiej

Podczas któregoś z pierwszych spotkań w 2014 roku, padł pomysł, by Bractwo ustalając zadania na nowy rok znalazło jedno, które byłoby działaniem głównym. Po rozważeniu kilku propozycji uznaliśmy, że tematem wiodącym na 2014 rok będzie – ogólnie mówiąc – bogatyński cmentarz ewangelicki. Pierwotnie zasięg cmentarza był ograniczony murem wzdłuż ulicy Białogórskiej obejmując dzisiejszy teren przykościelny świątyni pod wezwaniem św. Apostołów Piotra i Pawła. Gdy po zakończeniu II WŚ kościół trafił pod jurysdykcję katolicką teren ten był stopniowo ograniczany aż skurczył się wokół ewangelickiej kaplicy cmentarnej. Cmentarz mimo tego, iż był czynny to jednak ilość pochówków w obrządku ewangelickim gwałtownie zmalała. Stało się to początkiem odchodzenia w niepamięć. Bractwo Ziemi Bogatyńskiej rozpoczynając program spotkań „ Na wspólnych drogach” siłą rzeczy zaczęło bywać na tym cmentarzu.

Smutne. Naprawdę smutne, to co stale spotyka miejsce wiecznego spoczynku bogatyńskich ewangelików. Wiek oraz stale kurcząca się ilość wyznawców tego kościoła nie sprzyja utrzymaniu porządku w tym miejscu.

To właśnie legło u podstaw naszego, czyli Bractwa zainteresowania tym miejscem. Uznaliśmy, że rozpoczniemy od porządkowania alejek miedzygrobnych, a także wokół kaplicy. Ustaliliśmy, że jak tylko pogoda zacznie nam sprzyjać, zaczniemy bywać na cmentarzu z narzędziami ogrodniczymi. Swoją pomoc zapowiedziało grono przyjaciół zza Nysy. Pan Piotr Palm zadeklarował, że będzie przywoził stosowne narzędzia.

Uradziliśmy także, iż będziemy się spotykać przy tych pracach w każdy poniedziałek od godziny 13.15 do godziny 15.45. Żeby uniknąć kłopotliwych zdarzeń odpowiedzialności za jakieś niespodziewane zdarzenia losowe ustaliliśmy, iż każdorazowo członkowie Bractwa przed rozpoczęciem prac porządkowych ubezpieczają się na… „wypadek wypadku”.

Liczymy na echo wśród mieszkańców Bogatyni, będących ewangelikami, wszak to Wasz teren. Jeśli się dowiecie o naszym działaniu, zapamiętajcie dzień i godzinę, chętnie przyjmiemy waszą pomoc. Tym bardziej, że mamy nadzieję, iż nie skończy się na wymieceniu zeszłorocznych liści. Mamy już dalsze plany, ale o nich przy następnej relacji. A także po akceptacji przez Księdza Cezarego Królewicza.

Bractwo Ziemi Bogatyńskiej

Hello world!

Welcome to WordPress. This is your first post. Edit or delete it, then start writing!

BRACTWO ZIEMI BOGATYŃSKIEJ W KRZESZOWIE a konkretnie w Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej.

To chyba jedna z najszybciej zorganizowanych wycieczek Bractwa. Hasło padło dwa tygodnie wcześniej. Wyliczenie kosztów i otwarcie zapisów. Bus którym będziemy jechali ma raptem 19 miejsc, więc lista chętnych zostaje zapisana wręcz natychmiast. Sobota 18 października to jak się okazuje data wręcz prorocza, bo jeden z uczestników w ostatnim momencie powiedział „nie”. Przykre, bo imienna lista ubezpieczonych nie pozwoliła dobrać nikogo innego. Jest to więc nauczka na przyszłość. No, ale…

Ruszamy zgodnie z planem tuż przed dziewiątą. Przewodnik w Krzeszowie zamówiony na godzinę 1130 więc czasu, zdawałoby się aż nadto, zwłaszcza, że odległość ledwo przekracza 100 kilometrów. Jedziemy, niestety, wybitnie na około tak więc do celu dojeżdżamy na kilkanaście minut przed wyznaczonym czasem. Na szczęście w biurze obsługi pielgrzyma, uprzejme panie pytają czy półgodzinne opóźnienie w zwiedzaniu nie zrobi nam większej różnicy. Nawet nim wejdziemy na trakt zwiedzania już jest co oglądać. Dom opata, Klasztor ss. benedyktynek czy dwie imponujące wyglądem i wielkością budowle sakralne, kościół pw. Świętego Józefa i Bazylika Mniejsza. Jest także wystawa dotycząca polskiego nieszczęścia na Wołyniu w latach II WŚ.

Podchodzi przewodnik więc ruszamy. Jeszcze przed wejściem do pierwszego obiektu sakralnego nasz cicerone z miną niewiniątka pyta wskazując na dwie postacie na frontonie kościoła: Z czego są te rzeźby? Z daleka robią wrażenie dzieła rzeźbiarza kamieniarza. Nic z tego. Z dumą w głosie młody przewodnik mówi: to zostało wyrzeźbione w drewnie, potem pokryte blachą a wreszcie misternie pomalowane. We wnętrzu słuchamy opowieści popieranej kolejnymi freskami „Śląskiego Rembrandta” M. Willmanna „Radości i troski św. Józefa” – prezentującymi w niespotykany sposób sceny z życia św. Rodziny. Przewodnik zwraca uwagę na wyjątkowe usytuowanie kościoła. Otóż ta budowla nie jest usadowiona na osi wschód – zachód, a na kierunku północ – południe. Dzięki temu, według słów przewodnika wnętrze jest oświetlane światłem naturalnym przez wschodnie lub zachodnie okna. Faktycznie. W świątyni nie ma żadnego wewnętrznego oświetlenia. Zabytek jest pełen fresków i okazuje się, że w ich ilości przegrywa tylko z kaplicą sykstyńską.

Przez wąską furtę wchodzimy do części w której jest usytuowany cmentarz zakonny. Na krzyżach polskie nazwiska jako, że ss. benedyktynki zostały przeniesione do tutejszego klasztoru zza powojennej, wschodniej granicy Polski. Od przewodnika dowiadujemy się, że wśród sióstr zakonnych żyje jeszcze s. benedyktynka, która ma już 101 lat, wiec pamięta klasztor w Lwowie. W tylnej części bazyliki znajduje się Mauzoleum Piastów Świdnicko-Jaworskich, w którym w gotyckich sarkofagach spoczywają szczątki książąt świdnicko-jaworskich. Spoczęli tu: Bolko I Surowy, Bolko (zmarły wcześnie syn Bolka I), Bernard świdnicki, Henryk I jaworski, Henryk II świdnicki, Bolko II Mały. Mimo parusetletniej obecności niemieckiej łatwo dostrzec symbole słowiańskiego władania tymi terenami.

Wracamy przez ogród przykościelny i wchodzimy do Bazyliki Minor czyli Bazyliki Mniejszej. Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej p.w. Wniebowzięcia NMP to piękna późnobarokowa świątynia z przebogatym wnętrzem, nazywana Europejską Perłą Baroku, w której na szczególną uwagę zasługuje ołtarz główny z monumentalnym obrazem Wniebowzięcia NMP, zespół fresków o tematyce biblijnej i zakonnej. Na skinienie przewodnika rozlegają się dźwięki muzyki organowej, a my się dowiadujemy że w wewnątrz „piszczałkowej” budowli są piętra i wiodące nań schody ułatwiające konserwację całej muzycznej budowli. Największym skarbem sanktuarium jest XIII-wieczna ikona Matki Bożej Łaskawej – najstarszy wizerunek maryjny w Polsce, ukoronowany 2 czerwca 1997 roku w Legnicy przez Papieża Jana Pawła II.

Jeszcze tylko wspólne zdjęcie przed głównym ołtarzem Bazyliki, kilka chwil na bardzo osobiste przemyślenia oraz krótką modlitwę i wychodzimy. Przewodnik mówi jeszcze o imponujących rozmiarach budowli, zwracając uwagę na rzeźby umieszczone dość wysoko i sprawiające wrażenie niezbyt dużych. Jednak przewodnik uświadamia nam, że to ogrom bazyliki tworzy to złudne wrażenie gdyż każdy z posągów ma ponad dwa metry wysokości. Koniec zwiedzania. Zostajemy sami wprzódy podziękowawszy przewodnikowi, za wiedzę i sposób jej wyartykułowania. Dziękujemy także za odpowiedzi na rodzące się w czasie zwiedzania pytania. Wszyscy pozostajemy pod wrażeniem jego erudycji. Młody przewodnik, tak na oko gdzieś w połowie własnego dwudziestolecia. Świetna dykcja. Według pań ten przewodnik mimo młodego wieku powinien być wzorem dla wielu innych oprowadzaczy.

Wyczekiwana przerwa na posiłek, chwilę wytchnienia i odjeżdżamy, wracając do Bogatyni tuż po siedemnastej.

KRÓTKI RYS HISTORYCZNY KRZESZOWA

Krzeszów (czes. Křešov, niem. Grüssau) to mała miejscowość położona w Kotlinie Kamiennogórskiej nad rzeką Zadrną. Zespół kościelny należy do Diecezji Legnickiej i jest jej głównym sanktuarium oraz miejscem pielgrzymkowym. Krzeszów to zabytek najwyższej światowej klasy, znajdujący się na Liście Prezydenta RP i będącym żelaznym kandydatem do UNESCO, tedy przebiega również główny Europejski Szlak Cysterski oraz Sudecka Droga św. Jakuba.

Według niemieckiego językoznawcy Heinricha Adamy nazwa miejscowości pochodzi od połączenia dwóch staropolskich słów nazwy lasu iglastego –boru oraz kresu oznaczającego zakończenie czegoś lub granicę. Cressobor to nazwa zanotowana w łacińskim dokumencie z 1240 roku. Niemcy fonetycznie zgermanizowali nazwę na Grüssau. w wyniku czego utraciła ona swoje pierwotne znaczenie. Polska administracja spolonizowała wcześniejszą zgermanizowaną nazwę na Krzeszów w wyniku czego nie wiąże się ona obecnie z pierwszym znaczeniem. Według znaczenia podanego przez badaczy nazwa wywiedziona z pierwotnej nazwy powinna obecnie brzmieć Kresowy bór, Kresobór lub Krzyżobór. W 1945 wieś została przyłączona do Polski. Jej dotychczasowych mieszkańców wysiedlono do Niemiec.

DZIEJE SANKTUARIUM

W 1242 księżna Anna Przemyślidka – Anna Czeska królewna czeska z rodu Przemyślidów – księżna śląska, żona Henryka II Pobożnego. Ufundowała w Krzeszowie klasztor benedyktynów sprowadzonych z czeskich Opatovic. Jej wnuk Bolko I Surowy, wówczas książę jaworski, w 1289 wykupił dobra klasztorne, a w 1292 ufundował opactwo cystersów, którzy przybyli z Henrykowa. Dzięki nadaniom książęcym i prywatnym, opactwo stało się jednym z największych posiadaczy ziemskich na Śląsku. W czasach wojen husyckich, wojny trzydziestoletniej oraz po wojnach śląskich, tereny weszły w skład państwa pruskiego. W 1810 nastąpiła likwidacja klasztoru i przejęcie jego dóbr przez państwo. W latach 19191940 klasztorem władali benedyktyni przesiedleni z klasztoru w Pradze.

W 1940 roku klasztor przejęły władze III Rzeszy. Benedyktyni zostali zmuszeni do opuszczenia klasztoru. W klasztorze umieszczono m.in. Niemców karpackich, od 5 października 1941 Żydów śląskich przed ich wywiezieniem do obozu Theresienstadt a zimą 1944-1945 niemieckich przesiedleńców z Węgier jako „gości Führera”. Pod koniec wojny w klasztorze zdeponowano zbiory Biblioteki Pruskiej z Berlina. Ocalałe zbiory zostały przejęte przez władze polskie i zdeponowane w Bibliotece Jagiellońskiej.

W 1946 klasztor objęły ss. benedyktynki ze Lwowa. W 2004 roku zespół klasztorny został uznany za Pomnik Historii. W Bazylice Mniejszej pw. Wniebowzięcia NMP w ołtarzu głównym mieści się najcenniejszy obraz diecezji legnickiejikona Matki Boskiej Łaskawej. Jest to najstarszy, bo pochodzący z I połowy XIII wieku wizerunek Matki Boskiej na ziemiach Polski, i jeden z pięciu najstarszych w Europie. Do Krzeszowa trafił on prawdopodobnie ze sprawą Bolka I – fundatora klasztoru. Matka Boska Łaskawa zwana jest też Królową Sudetów.

Cały kompleks składa się z: kościoła klasztornego, klasztoru, ogrodu, kościoła bractwa św. Józefa, domu gościnnego opata oraz budynków pomocniczych. Pierwszy powstał romański kościół, który został wzniesiony w końcu XII wieku i poświęcony w roku 1292, gdy przybyli do niego pierwsi zakonnicy. Obecny barokowy kościół projektowali architekci z kręgu Kiliana Ignaca Dientzenhofera w latach 17281735. Fasadę o dwu wieżach projektował Ferdynand Maksymilian Brokoff.

Tekst w częściach:

Krótki rys historyczny Krzeszowa oraz dzieje sanktuarium

został opracowany na podstawie informacji pochodzących

z oficjalnej strony o Sanktuarium oraz z Wikipedii

Bogatyński ratusz ma już 100 lat.

image

31 lipca 1914 roku po dwuletniej budowie został otwarty nowy ratusz bogatyński. W swoich kronikach historycznych bogatyńskich Ludwig Engelman tak odnotował tą uroczystość:

cytat…”Nowy ratusz stoi w środkowej Bogatyni. Jest siedzibą administracji, która sprawuje władzę nad miejscowością i jej mieszkańcami” …koniec cytatu.

I znów przy tej okazji pojawia się nazwisko Preibischa, który podarował gminie działkę pod budowę okazałego ratusza. Gwoli pamięci historycznej warto odnotować, że architektem był Karol Gerlach z pobliskiej Żytawy. Wcześniej radni miasta spotykali się w nieistniejącej już gospodzie, która po latach wojny otrzymała nazwę „Rolnik” i była Cafe Roma, a przed 1945 rokiem nazywała się „Kretscham”. Na przełomie XIX i XX wieku urząd gminy był wybierany przez mieszkańców spośród właścicieli domów i gospodarzy.

image

Wybrana Rada ze swego grona wybierała tak zwanych Starszych Gminy, oraz Przewodniczącego Gminy. Przewodniczący pełnił obowiązki zbliżone do zadań stawianych przed dzisiejszym burmistrzem. Zwoływał posiedzenia Rady, kierował zebraniami, nadzorował i zarządzał majątkiem Gminy, pilnował wpłat, począwszy od podatków gminnych, na działalność kulturalną, czyli różnorakie towarzystwa społeczne takie jak choćby zespoły śpiewacze kobiece czy męskie oraz opłaty na utrzymanie policji lokalnej, a skończywszy na opłatach na rzecz straży pożarnej.

Warto również napisać, iż w murach nowego ratusza miała swoje pomieszczenia kasa oszczędnościowa, a od 1926 roku funkcjonowało także muzeum miejskie. Choć co prawda nie ma chyba ani jednego mieszkańca naszej gminy, który by choć raz nie był w magistracie to jednak trzeba zwrócić uwagę na istniejące do dziś witraże w oknach zarówno na schodach jak i w sali posiedzeń. Zaś od strony podwórza można bez problemu poniżej linii dachu dostrzec datę 1914, czyli rok zakończenia budowy.

Bractwo Ziemi Bogatyńskiej

Bractwo Ziemi Bogatyńskiej, zamek Książ….i przyjaciele.

Sobota 18 maja godzina 900. Wyjeżdżamy do zamku Książ. Jedziemy we dwa autokary. Jadą z nami Czesi z chrastawskiego Towarzystwa Historycznego. Jedzie z nami również dwoje Niemców, którzy od jakiegoś czasu pojawiają się dość często na naszych spotkaniach, przywożąc zdjęcia które zaskakują nawet najbieglejszych historyków- miłośników Bogatyni. Tymczasem już przejeżdżamy przez Frydlant. Jeszcze chwila i już Świeradów Zdrój. W zamku czekają na nas o godzinie 1200 więc początkowo odnosimy wrażenie, że dojechawszy będziemy czekać, czekać i jeszcze raz czekać. Nic bardziej mylącego. Pod zamkową bramę podjeżdżamy raptem na kilka minut przed terminem, cóż, tyle czasu zajęła nam chwilowa przerwa w czasie jazdy. Zaczynamy od zdjęć na zamkowym dziedzińcu. Z zainteresowaniem oglądamy motory, które stoją tuż u drzwi. Na swoich harley’ach przyjechało kilku Niemców, bo we Wrocławiu międzynarodowe spotkanie miłośników jednośladów. Wchodzimy. Jesteśmy nie tylko grupą zorganizowaną ale także międzynarodową. Choć szczerze mówiąc, stałe nawoływanie spóźnialskich pozwala domniemywać, że to nie tyle zorganizowana grupa co doskonale zdezorganizowana, ale mimo to udaje się nam wszystkim utrzymywać kierunek narzucony przez przewodniczkę, jednak z równomiernym tempem jest zdecydowanie gorzej. Przewodniczka po kilku słowach wstępu rusza po schodach do góry, a my za nią jak za panią matką. Pierwszy wykład przy oknie w wielkim korytarzu. Poznajemy historię zabytku, chwile, radosne i nieszczęśliwe, a także te niezmiernie frapujące, bodaj decydujące o losach istnienia zamku. Przewodniczka opowiada ze swadą, co zwiększa nasze zainteresowanie tematem. Koniec wstępu. Teraz wędrujemy przez salony budowane w amfiladzie. Kolejność już mi się pomyliła. Wiem, że były to salony Zielony, Biały, Chiński, Gier i Barokowy, a po drodze była Sala Maksymiliana. Teraz przewodniczka zabiera nas do miejsc naznaczonych złym czasem II Wojny Światowej, gdy zamkiem zawładnęli niemieccy wojskowi z czasów III Rzeszy. Prosto z korytarza wchodzimy do pomieszczeń w których widać działania związane z przebudową zamku dla wojennych celów. Wzmocnienia żelbetowe, Niedokończone szyby windowe. Okazuje się, że pięć pięter pod nami znajdują się wielkie tunele, a w nich czuła aparatura sejsmologiczna bo podziemiem ponoć zawładnęła Polska Akademia Nauk. Wychodzimy. Kilka stopni i chwila przerwy na dziedzińcu podmurnym. Przewodniczka znów rusza dalej. Tym razem zejście jest o wiele dłuższe. Dochodzimy do kolejnych drzwi w murze oporowym. Wchodzimy. I znów przed nami czas II Wojny Światowej. Kolejne szyby dla wind, wartownia z ambrazurą i zrzutniami granatów, jeszcze kawałek i stajemy przed niedokończoną klatką schodową, która miała wieść w górę. Wychodzimy. Pani przewodniczka kończy swój wykład. Ciepło się z nami żegna i zaprasza do kolejnych odwiedzin, a nam pozostaje marsz dookoła zamku wśród zadbanej zieleni, klombów i rabat obsypanych różnymi barwami. Znów główny dziedziniec, a właściwie uliczka doń prowadząca. Siadamy przy stołach, wypijamy po piwie i do autokarów. Przed nami jazda do Kowar, a tam obiad w Sanatorium MSW. Kolejne zdjęcia pamiątkowe. Wręczenie pisma dziękującego za przychylne przyjęcie. I odjazd. Jesteśmy znów w Bogatyni. Pełni wrażeń, ale i solidnie zmęczeni rozchodzimy się do domów, pożegnawszy wprzódy naszych gości. Pytanie: Gdzie teraz? I kiedy? Bo w ramach rewanżu stroną zapraszającą i pokazującą kolejne zakątki swego Kraju będą tym razem nasi przyjaciele z Chrastawy.

Wojciech Kulawski

Zrobiliśmy historyczne dwa kroki do tyłu.

Indrichovice pod Smrkem to 25 kilometrów od Bogatyni i 200 lat wstecz. Stowarzyszenie

Lunaria, którego szefem jest pan inż. Zbynek Vik postawiło gospodarstwo według planów z przełomu XXVIII i XIX wieku, ale nie tylko plany wzbudzają podziw. Także wykonanie to mistrzowska sztuka ciesielska z tamtego czasu. Pojechaliśmy tam w 19 osób wiedząc co nie co na temat budowy przysłupowej. To co zobaczyliśmy wprawiło nas wszystkich w zachwyt. Żadnego bezmyślnego zasłaniania drewnianej konstrukcji XX wiecznym tynkiem. Żadnych okien od podłogi do sufitu w plastikowych ramach. Nie ma także blachodachówki. Wszystko jest tak jak sobie wymarzyli osiemnastowieczni cieśle. Dla współczesnego człowieka wielkim utrudnieniem jest brak prądu. Może nie tak do końca, bo w rekach budowlańców, którzy się tam krzątają dają się dostrzec elektryczne wiertarki. Zresztą sam Zbynek przyznaje, że co prawda nie ma telewizji, radia i elektrycznego światła w zabudowaniach to jednak jest widomy znak współczesności w postaci telefonu komórkowego, no bo jednak nakaz czasów i chwili, odpukać, ale gdyby trzeba było lekarza lub straż pożarną to metoda sprzed ponad stu lat bicia we dzwon mogłaby nie zdać egzaminu. Rewelacją są różnego rodzaju maszyny napędzane wiatrem. Tak, tak. Wiatrem. Nad dachem wiatrak, który systemem kół zębatych i paskowych przekładni napędza wiertarkę oraz tokarkę. Ten sam wiatrak napędza również młyn. Chce ktoś mąkę z domowego młyna? Wystarczy wcześniej zamówić. Uwierzcie. Ta mąka ma zupełnie inny smak niż nasze sklepowe. Z budynkiem mieszkalnym jest połączony krużgankiem budynek gospodarczy. Czegóż tam nie ma? No nie ma prądu. Przed budynkiem kierat napędzający różnorodne maszyny ustawione wewnątrz pomieszczeń gospodarskich. Na górze muzeum. Trochę to śmiesznie brzmi. Muzeum? Przecież to wszystko to jedno wielkie muzeum. Maszyny rolnicze, maszyny gospodarskie, wialnie, sieczkarnie, obok piec kowalski z miechem i….oczywiście czynny. Pod ścianą domu wielka kamienna misa a w środku woda. Do picia, mycia i czego tam jeszcze by się nie wymyśliło. Kapitalnym pomysłem jest „zielona sala”. To solidny kawał trawiastego placu otoczonego z trzech stron ciasnym wysokim płotem z bardzo długich gałęzi wkopanych na ponad 70 centymetrów w ziemię. Solidnie podlewane, bardzo szybko się ukorzeniły i urosły jeszcze wyżej. Związano więc przeciwległe gałęzie tworząc jedyne w swoim rodzaju zielone i żywe sklepienie. Ale czemu się dziwić, jeśli właściciel to wszystko nazywa żywym skansenem. Żadne opisywanie tego co stworzył pan Zbynek Vik nie zastąpi obejrzenia tego na własne oczy. Przyjeżdżajcie i oglądajcie. Co prawda wstęp kosztuje, ale nie są to pieniądze, których należałoby żałować. Jeszcze jedno. Jak dojechać? Frydlant, potem na Nowe Mesto pod Smrkem na łuku drogi skręt w lewo w stronę Srbrska czy jak kto woli w stronę Lubania. Potem prosto i już z daleka po minięciu zwartego lasu widać po lewej stronie wyłaniający się Żywy Skansen.